BLOGGER TEMPLATES - TWITTER BACKGROUNDS »

czwartek, 23 czerwca 2011

Rozdział I: "Nowość w jej życiu"

Noc. Dym z papierosa unosił się białym obłokiem na tle granatowego nieba i żółtych świateł. Cieniutki księżyc delikatnie uśmiechał się do postaci.
-I co się szczerzysz, hmm? – rzekł przykładając papierosa do ust. Zaciągnął się. –Myślisz, że życie jest takie proste? Chociaż w sumie… ty też jesteś sam na tym zasranym świecie.
Zaśmiał się jak pies gasząc papierosa na drzewie, o które był oparty. Księżyc dalej szeroko się uśmiechał szydząc ze swojego znajomego. Światła, które wypływały z zamku powoli gasły- kolacja się skończyła.
-Syriusz… ty znowu tutaj? Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego zawsze jak tylko przyjeżdżamy wychodzisz z uczty powitalnej. Możesz mi to wytłumaczyć?- ktoś złapał chłopaka za ramię. Dobrze znał te dłonie. Uśmiechnął się pod nosem, złapał dziewczynę za nadgarstek, przeciągnął przed siebie i oparł brodę na jej obojczyku.
-Spójrz- szepnął do jej ucha pozostawiając na skórze dziewczyny gęsią skórkę. Wskazał na zamek, od którego biła żółta poświata i cienie drzew, które okalały go z dwóch stron. Dziewczyna nie odezwała się. Uśmiechnęła się delikatnie wtulając w ramiona chłopaka. Czasami zastanawiała się, czy tak właśnie wyglądają przyjaciele? Z rozmyślań wytrącił ją głos dobiegający z kieszeni czarnowłosego:
-Syriusz do cholery!


-Moja Lily, moja Lily!- James Potter mruczał rozrzucając rzeczy po pokoju w poszukiwaniu ramki ze zdjęciem ukochanej. Poza tym w ręce wpadł mu plan przygotowany przez niego i Syriusza. Koncept powitalnego żartu, który niezwłocznie trzeba było zrealizować. Cóż, jak każdy szanujący się Huncwot, James zapomniał o pierwotnym celu. Wyciągnął z kieszeni dwukierunkowe lusterko i z euforią wypisaną na twarzy mruknął:
-Syriusz Black
Oczywiście, w lusterku nie pojawiła się twarz przyjaciela. Ciężko było skupić jego uwagę, gdy „relaksował” się gdzieś tam w lesie. James spojrzał na mapę Huncwotów. No tak, to że Diana była razem z nim Rogaty mógł się domyślić. Ona była sumieniem Syriusza i czasami okularnikowi zdawało się, że między jego przyjacielem i Di było coś więcej. Niestety, on pozostawał Casanovą, a ona prawdziwą gwiazdą wieczoru.
-Syriusz! Syriusz do cholery! – Pottera powoli irytował brak reakcji. Jak ten zawszony kundel mógł go tak po prostu olać?! No jak?!
-Hmm? – po chwili odezwało się lusterko. Odezwało. James prychnął.
-No weź i mnie nie dobijaj kundlu! Plan! Zapomniałeś?! Misja! Cale wakacje przygotowywaliśmy to, a ty jak zwykle się szlajasz i to w dodatku z Di!
Syriusz wyszczerzył się od ucha do ucha
-Łap Lunia, zaraz będę
-Ehh…. Faceci… Jedna swołocz!- mruknęła Diana uśmiechając się ironicznie, po czym puściła się biegiem w stronę zamku. Syriusz rzucił jakieś „pa”, wrzucił lusterko do kieszeni i pognał za przyjaciółką. James mógłby przysiąc, że gdyby jego przyjaciel miał ogon, to wesoło by nim merdał.
Rogaty usiadł na łóżku i przesunął dłonią po pościeli. Uderzył ręką w coś twardego. Wyciągnął przedmiot i jego oczom ukazało się zdjęcie Lily Evans. Zdjęcie, które znał na pamięć, i którego szukał od powrotu z kolacji. Spojrzał na twarz swojej muzy i przejechał po niej palcem. Dziewczyna ze zdjęcia uśmiechnęła się do niego promiennie.


Rudowłosa dziewczyna rozglądała się nerwowo po dormitorium. Była w nim sama, co zdarzało się rzadko. Siódmy rok zaczynał się dziwnie. Diana uspokoiła się nieco, co martwiło Lily. Poniekąd, bo czas w końcu zmądrzeć. Żeby tak w jej ślady poszedł Black i Potter. Potter… On też dziwnie się zachowywał. Nie odezwał się do rudej słowem przez całą podróż. Nawet na nią nie patrzył. Zrobiło jej się źle i poczuła się samotna. Pierwszy raz czuła, że nie ma nikogo. Nawet Pottera. A co z innymi współlokatorkami? Lily nie miała pojęcia. Szlajały się pewnie, albo siedziały w pokoju wspólnym. Dziewczyna postanowiła nie spędzać pierwszego wieczoru sama. Wyszła z pokoju zamykając cicho drzwi. Odwróciła się i uderzyła w uśmiechniętą od ucha do ucha Dianę. Jej czarne loki kaskadą opadały na ramiona, niektóre sterczały w dziwnym kierunku. Grzywka wyglądała jak po spotkaniu z tornado. Błękitne oczy iskrzyły się w blasku świec, a policzki zdobił rumieniec. Dołeczki w policzkach dziewczyny wesoło podkreślały szeroki uśmiech. Lil zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem po raz kolejny, ale niedane jej było skończyć, bo ta zaciągnęła ją do dormitorium, pchnęła na łóżko, pocałowała w usta i poczęła kręcić się dookoła własnej osi na środku pokoju. Rudowłosa patrzyła na tą scenę oniemiała. Po chwili zaśmiała się promieniście.
-Di! Di, głupku!

Czarny kot przyglądał się scenie ironicznym spojrzeniem. Podniósł jedną łapkę i od niechcenia zaczął ją lizać, łupiąc kątem oka na dziewczynę w czarnych włosach wirującą po środku pokoju. „Ehh… może i jest w niej coś magicznego… może faktycznie się nadaje?” Pomyślało zwierzę. W tym samym momencie jego źrenice rozszerzyły się, by szybko wrócić do poprzedniego stanu. O ile koty nie mają mimiki twarzy, to każdy obserwator mógłby przysiąc, że ten wręcz się śmiał.

Di upadła.
-O mamuniu, zaraz padnę! – Powiedziała pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu i czkawki.
-Jak znam życie, to ganiałaś się gdzieś po lesie z Łapą?- Zapytała Lily, chociaż Diana usłyszała w tym twierdzenie.
-Oh tak! Ale przy wejściu wpadłam na Johnnego! Tego, co mi tak przypomina wyjętego spod prawa przystojniaka! – Usiadła po turecku klaszcząc w dłonie
-I co? – Lil oparła brodę na dłoniach. Zapowiada się ciekawa historia.
-I nic. To co zwykle, umówiłam się. Zamierzam… hmmm… Zresztą nie wiem.
-Diana Harris nie wie, co zamierza? To chyba nowość w jej życiu!- Wyszczerzyła się Evans.
-Oj tam, oj tam! Nie wiem w co się ubrać…? – Czarnowłosa wstała i podeszła do kufra wyrzucając całą jego zawartość na łóżko, po czym za pomocą różdżki wszystkie ubrania umieściła w szafie układając je kolorystycznie i tematycznie- Lily, a co z Jamesem? Odezwał się do Ciebie już?
-Nie, całą kolację nie odezwał się ani słowem i powiem Ci, ze… podoba mi się to.
Diana zauważyła jak jej przyjaciółka opuszcza wzrok. Kot też to zauważył. Przestał lizać drugą łapkę, zeskoczył z parapetu i z bijącym od niego majestatem podszedł do czarnowłosej.
-Co jest Nelchael? Chciałbyś jeść?
Kot spojrzał na nią wzrokiem „głupia! Pogadaj z Jamesem!”, ale pani najwyraźniej go nie zrozumiała. Za pomocą różdżki umieściła karmę w misce. Obok postawiła wodę.
-Nelchael! Dlaczego nie jesz?! Przecież chciałeś!
-Dlaczego ty mu dałaś takie skomplikowane imię?- zapytala Lily. Zawsze pytała i nigdy nie mogła zrozumieć.
-Mówiłam Ci przecież. Gdy tylko go przygarnęłam przyśniło mi się, że tak go nazywam i tak też zrobiłam. Nie czepiaj się, tylko pomóż mi wybrać ubrania na jutro.
Lily westchnęła podnosząc się z łóżka. Chciała uniknąć trucia przyjaciółki. Poniedziałek zapowiadał się iście szalony.

-Reeemiii! Oł Reeeemiii! – James Potter śledził wzrokiem mapę Huncwotów szukając kropki z imieniem jego przyjaciela.
-Zamknij się idioto! – Black rzucił poduszkę w stronę wyjącego osobnika, by owy człek złapał go za ramię i pociągnął w stronę wyjścia, przy okazji zrzucając z łóżka- Debil – mruknął.
-Znalazłem go! Chodzi sobie przy tej komnacie na czwartym piętrze, wiesz, co dochodzą stamtąd dziwne odgłosy, czego jeszcze nie sprawdziliśmy- Potter spojrzał porozumiewawczo na przyjaciela
-Ha! W sobotę!- skwitował to Black wychodząc z pokoju.

Nelchael strzygł uszami. „Komnata”. „Jeszcze jej nie sprawdziliśmy”. „W sobotę”. Kot otworzył oczy, pomyślał i poderwał się do drzwi. Na szczęście do dormitorium wchodziła Anna, współlokatorka Diany i Lily. Szybko zbiegł po poręczy zgrabnie lądując na dywanie i wymknął się z wierzy Gryffindoru zaraz za Jamesem i Syriuszem. Komnata musiała pozostać nienaruszona, a w soboty TYM BARDZIEJ nie mogło tam nikogo być. Już Nelchael się o to postara.

1 komentarze:

M. pisze...

Powiem tak. Ogółem bardzo fajnie to wyszło. Przeczytałam to jeszcze raz i postanowiłam skomentować.
Przepraszam z góry, nie zależy mi na tym, żeby wytykać błędy, ale wskazać to co mi osobiście się nie podoba, co ewentualnie nadaje się do poprawki - ale to Twój blog więc zrobisz z tymi informacjami co chcesz.
Podoba mi się styl pisania. Jest lekki i dialogi nie są przesadzone. Szkoda że Diana już w pierwszej notce "się puściła" ;c (czyt. miałam skojarzenia jak zwykle! przy zdaniu "...po czym puściła się biegiem w stronę zamku." xD)
Nie podoba mi się skrót Di. Nie wiem czemu, jakoś kiepsko mi to brzmi. Zdaje mi się, że od imienia Diana nie ma logicznego zdrobnienia ^^ Ale co by nie powtarzać wciąż "Diana, Diana" od biedy może być.
Jest fragment ze stwierdzeniem "dziewczynę w czarnych włosach". Zdaje mi się że jeśli chodzi o włosy nie można napisać "w". Może ewentualnie "o czarnych włosach". No sama już nie wiem, ale to "w" mi nie pasuje jakoś :D
A na koniec... Może to się dalej zmieni, może nie, aale bardzo mi brakuje atmosfery charakterystycznej dla Hogwartu. W ogóle nie czuję, że akcja się tam dzieje. Poza tym mogłabyś pisać dłuższe notki! Byłyby bardziej treściwe ^^

Przepraszam, ale no komentarz to komentarz. Ogółem mi się podoba, ale jak wymieniłam na górze jest parę rzeczy, które mi nie pasują. Ale no nie każdemu dogodzisz ^^
Czytam dalej :D

SPOILER