BLOGGER TEMPLATES - TWITTER BACKGROUNDS »

piątek, 12 sierpnia 2011

4:"Chodź ze mną"

Przepraszam za te romanse, nie mogłam się powstrzymać :) I za błędy. Pisałam na telefonie, względnie poprawiłam...
------------------------------------------------

Lily siedziała na błoniach. Wystawiała twarz do słonca, by naładowac sie pozytywną energią. Przed nią rozciagały sie zielone pola z jednej strony ograniczone scianą lasu, a z drugiej taflą wody, ktora, nieskazitelnie czysta, niczym lustro odbijała piekno lekko przypruszonego białymi chmurami błękitu. Złote słonce smagało soczyscie zieloną trawę I rosnące gdzieniegdzie kępy złotych traw. Były one suche, ale w tym momencie Evans wydawało się, ze sa to najczystsze zboża, a nie uschnieta trawa. Siedziala pod lasem obserwujac niezmacona wode I cieszacych sie sloncem uczniow. Byli szczesliwi, zajmowali sie swoimi sprawami, a dziewczyna dalej czula sie obserwowana. Rozejrzala sie wokolo jeszcze raz. Nad jej glowa przelecial czarny ptak przyprawiajac ja o dreszcze. Nie wiedziala czemu, ale bala sie. Ciemna chmura przyslonila slonce, ale wczesniejsze promyki pozostawily na twarzy Lily usmiech. Byla ladna, miala przyjaciol I rodzine. Nie byla sama I miala powody do radosci. 
-dziekuje, dziekuje, dziekuje - szepnela. 
-Lily,Lily,Lily. Co tak siedzisz,co? Nie mozesz byc wiecznie sama. 
-Di! Nie strasz mnie! Co robisz? - czarnowlosa usiadla. 
-Zamierzam spędzić z Tobą czas. Wiesz, teraz gdy Potter dał Ci spokój jesteś coraz bardziej smutna i apatyczna. Co się dzieje?
-Wiesz, martwię się. Ataki na mugoli nasilają się, Voldemort rośnie w siłę. Nie chciałam zostawiać rodziców bez opieki. Myślałam nad rzuceniem Hogwartu, żeby ich ochraniać…- Lily popatrzyła smutno na przyjaciółke, aby po chwili się do niej uśmiechnąć- a jednocześnie jestem taka wdzięczna… 
-nawet za Pottera? 
-nawet.

-Jamie…- Diana nachyliła się nad Huncwotem ukazując swój dekolt. Chłopak spojrzał w jego stronę, po czym nic sobie nie robiąc podniósł wzrok na oczy dziewczyny.
-Nie. Ja Ci nie pomogę- wyszczerzył się, a Di podniosła się i prychnęła oburzona- Z chęcią zrobi to Syriusz, znając życie.
-Co zrobi?- dziewczyna spojrzała na Rogatego uważnie.
-No przeleci. Wiesz, ja mam swoją Lily, a ty mnie nie podniecasz- uśmiechnął się jeszcze szerzej. Diana spojrzała na niego oburzona, ale po chwili zrozumiała humor Pottera i postanowiła również zagrać w jego grę. Usiadła na nim okrakiem i syknęła mu do ucha:
-I tak byś sobie nie poradził. W łóżku jestem cholernie wymagająca, a jak tak na Ciebie patrzę, to zaczynam w Ciebie wątpić. Mizerny i wygląda jak wypłoch… do tego dzikus. Co ty mi w ogóle proponujesz, co? 
James zarumienił się patrząc na dziewczynę. Zamilkł, by po chwili wrócić do siebie.
-Jesteś tego pewna, tak?- zapytał.
-Owszem. Co więcej, wiem że nawet nie warto próbować, bo mogę się nieźle zawieść.
James zrzucił z siebie Harrisównę, a ta uśmiechnęła się z triumfem. 
-Jeden do zera dla mnie – zaśmiała się i pociągnęła Huncwota za krawat w stronę jego dormitorium. Tam miała nadzieję znaleźć Syriusza. Nie pomyliła się. Siedział na swoim łóżku paląc papierosa i wpatrując się w jej kota. Diana pchnęła Jamesa na miejsce obok Syriusza.
-Już rozumiem! Masz ochotę na trójkącik! – zaśmiał się James. Syriusz i Diana sztyletowali go spojrzeniem. 
-Owszem, James, nie domyśliłeś się?- warknęła siadając na łóżku przed nimi i zakładając nogę na nogę. Oparła się na łokciu i przeszła do sedna sprawy.
-Macie godzinę na zrobienie imprezy. Lily strasznie martwi się atakami, a ja chcę żeby się rozerwała. Zróbcie wszystko, żeby było dobrze.
-Było tak od razu dziewczyno, bo już się bałem, że faktycznie chcesz nas przelecieć- James puścił jej oko, a Syriusz zaśmiał się z przyjaciela. Wstał z łóżka, wziął Nelchaela na ręce i wręczył go Jamesowi, który również podniósł się z kanapy. 
-Daj mi chwilę- mruknął Black patrząc wymownie na Rogatego, który zrozumiał przekaz. 
-A ty nie idziesz?- zapytała Diana patrząc na zamykające się drzwi. 
-Nie- usiadł naprzeciwko dziewczyny i wyciągnął w jej stronę rękę, którą chwyciła. Pociągnął ją i usadowił na swoich kolanach- Nie śpię już czwartą noc- Mruknał wtulając się w jej ramię. Przytuliła go do siebie. 
-Syriusz…- pogłaskała długie czarne włosy i ucałowała czubek jego głowy- Nie takiego Cię znam. Co Cię martwi? 
-Nie mogę powiedzieć- westchnął i ucałował jej obojczyk. Odsunął ją od siebie i ze słynnym błyskiem w oku zapytał:- Godzina, tak? 
-Teraz już nie cała – zaśmiała się czarnowłosa wstając z kolan chłopaka.

Diana wpadła do dormitorium jak burza. Otworzyła szafę i zatopiła się w niej niemal cała. Lokatorki obserwowały ją uważnie. Dorothy odrzuciła gazetę i podeszła do panny Harris. 
-Jakaś randka?
-Nie, impreza! Nie powiedziałam? – Di wynurzyła się z morza ubrań. Widząc ogłupiałe miny dziewcząt udwrzyła się otwartą dłonią w czoło.- No impreza, za jakieś pół godziny w pokoju wspólnym. 
Dziewczęta zaczęły przygotowania. W mgnieniu oka przebrały się i pomalowały. Lily stanęła przy szafie, którą dzieliła z Dianą. 
-I pewnie nie wiesz, co masz na siebie włożyć? Powiem Ci od razu- granatowa sukienka, ta z kokardką, będzie dobra- wymruczała Di zakładając kolczyki. Chwilę później usłyszały Huncwotów, którzy wołali wszystkich uczniów na potańcówkę. Wieża zaczęła huczeć od głośnej muzyki, która ani trochę nie była syszalna przez nauczycieli , a to dzieki zaklecia wyciszajacym. Lily zeszla ze schodow z mieszanymi uczuciami. Dobrze wiedziala, ze Diana zmusi Huncwotow do zrobienia imprezy, zeby ona przestala myslec o niebezpieczenstwie czychajacym na jej rodzine. Nie byla pewna, czy uda jej sie choc na chwile zapomniec. 
-Lilyanne, zatanczysz?- poczula goracy strumien powietrza tuz przy swoim uchu. Nawet nie zauwazyla, ze stoi ze szklanka ognistej whyski z lodem I opiera sie o sciane. James wyjal szklanke z jej dloni I postawil na parapecie. Chwycil owa dlon I polozyl sobie na szyi. Czul, ze nie musza wychodzic z cienia, w ktorym sie znajdowali. Jeszcze zeszlego roku wyciagnal by dziewczyne na sam srodek parkietu, aby sie nia pochwalic, lecz tym razem nawet taka mysl nie przewinela mu sie w glowie. Chcial panne Evans miec tylko dla siebie, chcial sie nia cieszyc I bezkarnie wdychac slodki zapach jej perfum. Lily polozyla druga dlon na jego torsie I przytulila sie. Potrzebowala bezpieczenstwa I oparcia, a James jej to zapewnial. Polozyl swoja dlon na jej, druga reka oplatajac ja w pasie. Oparl policzek na czubku jej rudych wlosow I zaczal kolysac sie delikatnie, wcale nie w rytm piosenki, ktora z hukiem wpadala do jego uszu.
-James, mam nadzieje, ze nie robisz sobie nadziei? Nie kocham Cie. Lubie, ale nie kocham- Rogacz nachylil sie w strone ust dziewczyny, aby moc ja lepiej slyszec. Czul bijaca z jej strony szczerosc. Usmiechnal sie. 
-to I tak postep. pamietaj Lilyanne, bede czekal.

Na parkiecie Diana nie mogla sie odpedzic od wzroku chlopcow, ktorzy obserwowali kazdy jej ruch. Wiedziala, ze czekali na jej aprobate, zaproszenie wzrokowe, ktore da im mozliwosc zatanczenia z nia. Jeden chlopak przypatrywal sie jej jeszcze dokladniej. Dopil drinka I ruszyl w jej kierunku. Zlapal ja w pasie I obkrecil do siebie zmuszajac dziewczyne do wspolnego tanca. 
-johnny, ty brutalu - diana zasmiala sie cicho tanczac z chlopakiem.
-diana, jestes cudowna,wiesz?
-cudowna to jest McGonnagal jak nie zada pracy domowej. 
-nie ironizuj, dobrze? Chodz ze mna.
-nie Johnny. Pusc mnie.
Chopak zmierzal w kierunku meskich dormitoriow prowadzac tam czarnowlosa. Spojrzal na nia, gdy stanela w drodze do sypialni I nie pozwolila sie dotknac. Jej oczy buntowniczo patrzyly spod grzywki, dlonie zaciskaly sie na krotkiej sukience, a wlosy zdawaly sie poruszac w fali wzburzenia niczym emocje dziewczyny. Do johnnego wlasnie dotarlo, ze bedzie zalowal kolejnych krokow, dlatego puscil dziewczyne. 
- jak chcesz... Chciałem tylko pogadać...
- ale ja nie chce- Diana odwróciła się na pięcie I usiadła obok niekompletnego składu huncwotow, chwytając po drodze butelke jakiegoś trunku I opróżniając ja. Zakręciło jej się w głowie, ale rozejrzała sie dookoła. Spojrzała na Remusa, który saczyl ognista whisky, potem na Petera, który jadl czekoladowe żaby zapijając je kremowym piwem. Jej uwagę jednak zwrócił Syriusz, który położył głowę na jej kolanach każąc się smyrać za uchem. Diana zaśmiała się wesoło. Ten rytuał powtarzali na każdej imprezie I w wolnych chwilach już od czterech lat. Oboje uwielbiali na chwilę zamknąć się I odciąć od reszty świata. Do błogiego stanu relaksu doprowadzała ich energia, którą wymieniali miedzy sobą poprzez dotyk dłoni I skory głowy. 
Diana przyjrzała się twarzy Syriusza oświetlanej przez blask kominka. Mial przepiękne rysy, prawie jak z porcelany. Głęboko osadzone oczy otoczone były gęstymi, czarnymi rzęsami. W tym momencie Diana zapragnęła spróbować Blacka. Nigdy przecież go nie całowała I im dłużej o tym myślała, tym bardziej paliło ja od środka. Nachyliła się nad twarzą chłopaka. 
-chodź ze mna- szepnęła. Syriusz otworzył oczy I podniósł głowę. W jego oczach pojawiły się typowe huncwockie kurwiki. Podniósł się w tempie ekspresowym I trzymając Diane za rękę wyciągnął ja z wierzy Gryffindoru.
-ej, to ze mną miales iść, nie ja z tobą...- mruknęła cicho pamiętając o obowiązującej ciszy nocnej. Syriusz obrócił głowę w jej stronę.
-kiedy ja wiem gdzie chcesz iść- uśmiechnął się typowo po huncwocku. Chwile później stali już w pokoju życzeń  który przypominał ich zwykły pokój wspólny, z tym że przed wesoło iskrzacym się ogniem w kominku leżał puchaty, ciemno czerwony dywan. Diana usiadła na nim opierając plecy o kanapę. Syriusz zajął miejsce obok dziewczyny podając jej kieliszek wina. Uśmiechnęła się w odpowiedzi I wpatrzyła w ogień.
-z tym Johnnym to tak na poważnie kręcisz?
Diana spojrzała na Blacka wyrwana z zamyślenia.
-nie wiem. Co ma być to będzie. Dziś trochę przegiął. 
-widziałem...
-a ty masz kogoś na oku, czy wykorzystałeś już wszystkie dziewczyny w Hogwarcie?- zaśmiała się.
-została taka jedna...- mruknął uśmiechając się w myślach.
-no to za nasze kawalerskie- Di stuknęła kieliszkiem o jego kieliszek. Zamoczyła usta w trunku I odstawiła go na bok. Wyciągnęła również kieliszek z dłoni Syriusza I usiadła na nim okrakiem.
-Di, jesteś pijana, co robisz?- mruknął kładąc dłonie na jej biodrach.
-nic, chciałam czegoś spróbować... - pocałowała go. Delikatnie dotknęła ustami jego usta. Syriusz przycisnął ja do siebie mocniej wsuwając język miedzy jej usta gładząc je. Oboje rozkoszowali się ta chwila. Łapa przesunął dłoń na udo dziewczyny I pogłaskał je. Marzył o takiej chwili, ale nie był gotowy żeby powiedzieć o tym Dianie. Po prostu pocałował ja bardziej zachłannie. Czarnowłosej zawirowało w głowie I to nie przez nadmiar alkoholu we krwi. Dobrze wiedziała, ze to Black tak na nią działał. W tym momencie nawet nie zastanawiała się co z ich przyjaźnią. Po prostu zaczęła rozpinać jego koszule, by po chwili zdjąć ja z niego. Syriusz nie pozostał dłużny. Zsunął ramiączko od sukienki dziewczyny rozpinając jej zamek. Pocałował szyje czarnowłosej  która przyciągnęła go mocniej do siebie zatapiając palce w jego włosach I błądząc palcami po jego karku. Syriusz ponownie pocałował ja w usta I zapiał sukienke. 
-co robisz? - Diana otworzyła oczy. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
-ratuje twoja cnotę skarbie- Syriusz zaśmiał się I pocałował ja jeszcze raz. Diana zeszła z jego kolan- nie obraz się, ale to nie jest dobry pomysł. Później będziesz żałować. Uwielbiam Cie Di, ale uwierz mi, ze to nie może się tak skończyć.
-to przez tą dziewczynę?
-tak- black spojrzał jej w oczy. Ich usta prawie się stykały- bo przed chwila prawie doprowadziła do tego, ze straciłem zmysły. -Pocałował ja
-chodźmy. - Diana wyszła z pokoju życzeń I skierowała się w stronę wieży Gryffindoru. Syriusz złapał ja w pasie I tak weszli do pokoju wspólnego.
-bracie! Gdzieś ty był?! Chodź się napić! - James zaciągnął Syriusza w stronę zajmowanych przez huncwotów I Lily foteli. Zaczęła się popijawa. 


James i Syriusz tępo wpatrywali się w siebie jako tako trzymając się na siedzeniach. Byli kompletnie pijani, a pokój wspólny już pustoszał. Remus wpatrywał się w chrapiącego Petera, a dziewczyny obserwowały pijanych Huncwotów. 
-pomidor- powiedział Syriusz urywając jakąś głupią rozmowę z przyjacielem
-pomidor- Rogatego nie trzeba było długo zachęcać do kontynuowania zabawy
-pomidor
-kurna pomidor- stwierdził Potter czkając głośno
-haaa! Przegrales! - Łapa z triumfem podskoczył na siedzeniu zataczając się lekko.
- kurna pomidor, przegralem? - zapytal otepiale James stojaca obok niego komode - przegralem, kurna, pomidor?
Dziewczyny zaczęły się śmiać. Obudziły śpiącego Petera, który nieprzytomnie wymamrotał: 
-mam taka mysze...
-o! Mysze! Diana! Sciagaj spodnie! - Syriusz klasnął wesoło w dłonie.
- co ty gadasz?- Di spojrzała na niego jak na idiotę. Nie bardzo zrozumiała o co chłopakowi chodzi. 
-ja to ci moge szczura pokazac... Ale zostal tylko ogon, bo cialo się schowalo...- stwierdzil Peter patrzac na swoj brzuch.
-Pettigrew! Black! Do dormitorium! Potter, ciebie tez to dotyczy!- lily przerwała iście inteligentną konwersację próbując zaciagnac pijanych huncwotow do ich wlasnych lozek.
-Lily, ty mnie nie ciagnij w ciemne miejsce! - odparl James patrzac na jej cialo, po czym przenoszac wzrok na oczy. Gdy dotarlo do niego, ze dziewczyna ma nietęga mine spuścił wzrok z powrotem na jej ksztalty.
-Wstawaj Rogaty, bo zaraz oberwiesz- mrukneła pomagając mu dojść do pokoju. 


3 komentarze:

sweterwpaski pisze...

Przegrałem, kurna pomidor?
Lily, ty mnie nie ciągnij w ciemne miejsce... ;D
Kocham Cię! Czczę Cię i wielbię! ;D

kleopatre pisze...

dzieki:)

M. pisze...

No, zaczęło się robić pikantnie - na to czekałam ^^ Spodobał mi się motyw imprezy i pijaństwa xD Pisz dalej.

SPOILER